wtorek, 29 stycznia 2019

Wystąpienie na IV sesji Rady Miasta Zielona Góra - sprawa odłączenia od Ochli ziem na wschód od Ogródków Działkowych "Sawanna".

    Jak już informowałem, Rada Dzielnicy na swej III sesji dnia 25 stycznia b.r. pozytywnie zaopiniowała projekt Uchwały w sprawie zmian statutów sołectw Kiełpin i Ochla, polegających na zmianie znajdujących się w tych statutach map (przedstawiających obszar i granice danego sołectwa), na mapy uwzględniające przyłączenie do Kiełpina części wschodnich terenów Ochli. Ponieważ konsultacje społeczne (w formie głosowania mieszkańców Ochli i Kiełpina), będące podstawą tej zmiany, zostały ponad wszelką wątpliwość przeprowadzone w sposób wadliwy, zupełnie marginalizujący mieszkańców Ochli, dlatego też postanowiłem spróbować zatrzymać tę uchwałę, podczas procedowania jej w czasie IV sesji Rady Miasta Zielona Góra, jaka miała miejsce dnia 29 stycznia b.r.  

   Radni Dzielnicy Nowe Miasto, podobnie jak każdy inny mieszkaniec Zielonej Góry nie będący radnym miejskim, prezydentem miasta, czy reprezentantem tegoż prezydenta, może uczestniczyć w obradach Rady Miasta w zasadzie jedynie jako ich bezpośredni obserwator. Jeśli zaś mieszkaniec chce zabrać w trakcie sesji Rady Miasta głos w danej sprawie, może to mieć miejsce tylko w ramach czasu na tzw. „wystąpienia mieszkańców”. Wystąpienie takie musi być wcześniej zgłoszone i oczywiście tematycznie odnosić się do spraw Miasta i trwać najlepiej nie dłużej niż 5 minut. I tu dziękuję uprzejmie radnej miejskiej, a jednocześnie mieszkance Ochli, Pani Anicie Kucharskiej-Dziedzic, za zgłoszenie mojej osoby do wystąpienia w ramach głosu mieszkańców. Zazwyczaj takie wypowiedzi kumulowane są w jeden panel rozpoczynający się o godz. 13.00. W niektórych jednak sytuacjach możliwe jest umiejscowienie wystąpienia mieszkańca w innym czasie, szczególnie, jeśli jego wypowiedź odnosi się właśnie do procedowanej podczas sesji uchwały. Tak też się stało i w moim przypadku, gdyż chciałem swoją wypowiedź na temat wspomnianych konsultacji oraz prośbę o uznanie ich za nieważne, a tym samym o zaniechanie głosowania nad projektem Uchwały w sprawie zmian statutów sołectw Kiełpin i Ochla (druk nr 60), przekazać radnym miejskim jeszcze przed ich głosowaniem nad ową uchwałą. Dlatego też dziękuję uprzejmie radnemu miejskiemu Panu Markowi Budniakowi, za przedłożenie wniosku odnośnie rozszerzenia obrad o moje odrębne (od innych mieszkańców) wystąpienie właśnie przed głosowaniem nad uchwałą z druku nr 60. Dziękuję również wszystkim radnym, którzy w podjętym głosowaniu nad zmianą porządku obrad, wniosek o moje wystąpienie poparli. Natomiast 4 radnych było przeciwnych mojemu wystąpieniu, m.in. p. Andrzej Brachmański, który swój sprzeciw wyraził dodatkowo słownie.

Poniżej załączam nagranie z całości IV sesji Rady Miasta Zielona Góra, wykonane przez miejską telewizję TVZG i udostępnione na ich portalu internetowym. Moja wypowiedź zawiera się wg licznika nagrania pomiędzy godzinami 2:01:00 - 2:12:44 Ponieważ wyjściowo miałem tylko 5 min. czasu, musiałem swoją wypowiedź sprowadzić do formy szybkiego odczytu. Nie mniej i tak nie zmieściłbym się w 5 min., dlatego też chciałbym podziękować przewodniczącemu Rady Miasta Panu Piotrowi Barczakowi, za przychylne nastawienie do mojej prośby o wysłuchanie przed Radą, a także danie mi już w trakcie odczytu dodatkowego czasu, na pełne przedstawienie prezentowanego stanowiska.

 Źródło: www.tvzg.pl

   Tu natomiast załączam link do pisemnej wersji mojej wypowiedzi, zawierającej dodatkowo różne uwagi w przypisach, które ze względu na ograniczoną ilość czasu w swoim wystąpieniu przez Radą Miasta pominąłem.

W dalszej części nagrania możecie Państwo zapoznać się z wypowiedziami wiceprezydenta Zielonej Góry p. Krzysztofa Kaliszuka, który odniósł się do mojego wystąpienia, już na samym początku stosując pod moim adresem zupełnie bezpodstawne pomówienie, określając moją wypowiedź jako cyt.: „mowa nienawiści”. Czy moja wypowiedź była tzw. „mową nienawiści”, możecie Państwo sami ocenić, po jej wysłuchaniu. Wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk ubolewał, że nie było mnie cztery lata wcześniej, kiedy zaczął się ten cały proces, kiedy rozpatrywano to na cyt.: ”zebraniach wiejskich”, kiedy konsultowali to cyt.: „mieszkańcy i rady sołeckie”. Wystarczy sprawdzić protokoły z zebrań wiejskich w Ochli, by się przekonać, że o sprawie tej mieszkańcy Ochli na zebraniach wiejskich nie byli informowani. Gdybym o takich spotkaniach wiedział, na pewno wziąłbym w nich udział. Skoro zaś o nich nie wiedziałem, a raczej ponad przeciętnie od lat interesuję się sprawami Ochli, to znaczy, że w tych ustaleniach mieszkańcy Ochli (w przeciwieństwie do mieszkańców Kiełpina) zostali pominięci. Wiceprezydent Kaliszuk kilkakrotnie wspominał o zebraniach w Kiełpinie, kilkakrotnie też odnosił się do tamtejszych mieszkańców, tak jakby mieszkańcy Ochli byli w tej sprawie bezpodmiotowi. Zresztą, według jakiego prawa rozmowy w sprawie planu zagospodarowania przestrzennego tamtego terenu i planów przyłączenia części Ochli, odbywały się na zebraniach w Kiełpinie, skoro teren ten należał (i w sumie jeszcze do czasu upływu 14 dni po ogłoszeniu uchwały w Dzienniku Urzędowym Wojewódzkim należy) do Ochli? Czym innym też są konsultacje w związku z uchwaleniem miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego pod zabudowę mieszkalną, a czym innym konsultacje odnośnie odłączenia części wsi, która za chwilę będzie kompleksowym osiedlem mieszkaniowym. Dlaczego więc wiceprezydent obie sprawy cały czas łączy?

Wiceprezydent Kaliszuk kilkakrotnie twierdził, że w spotkaniach odnośnie planu zagospodarowania oraz zmiany granic pomiędzy oboma sołectwami, uczestniczył Sołtys i członkowie Rady Sołeckiej w Ochli oraz ochlańscy ówcześni radni. Dlaczego więc mieszkańcy Ochli, ani poprzez swoich samorządowych przedstawicieli, ani też władze Dzielnicy i władze Miasta, nie byli o tym informowani? Chciałbym więc zadać tu pytanie sołtysowi, członkom działającej przy sołtysie rady i ówczesnym radnym miejskim i dzielnicowym z Ochli, czy już cztery lata temu wiedzieliście, że pomiędzy Ogródkami Działkowymi „Sawanna”, a wsią Kiełpin powstanie osiedle na 180 domów jednorodzinnych, i że zostanie ono odłączone od Ochli i przyłączone do Kiełpina? A jeśli tak, to dlaczego to przed mieszkańcami utailiście? Dlaczego – jak mówi wiceprezydent Kaliszuk – to wszystko zostało przez Radę Sołecką zaakceptowane, dlaczego nie było żadnego sprzeciwu? Dlaczego osoby reprezentujące mieszkańców wsi Ochla, nie podjęły z Miastem negocjacji, w których można by było coś wartościowego dla Ochli w zamian za to odłączenie uzyskać? Co prawda konsultacje społeczne dla władz lokalnych nie muszą być wiążące, jednak zbliżały się wybory samorządowe. Gdyby mieszkańcy Ochli byli bardzo dobrze poinformowani o konsultacjach i o tym, że będą musieli m.in. oddać osiedle na 180 domów, do którego przez wiele lat nie trzeba będzie dokładać (bo deweloper kompleksowo je wybuduje, będą drogi, chodniki, lampy, sieć wodno-kanalizacyjna, internet itp.), wtedy do głosowania przyszłaby znacznie większa liczba osób, a więc głosy sprzeciwu byłyby o wiele bardziej liczniejsze. W takiej sytuacji trudno przypuszczać, by ekipa sprawująca władzę w Mieście wolała zaryzykować 12x większym potencjalnym elektoratem w Ochli, na rzecz Kiełpina i albo dostalibyśmy coś w zamian, albo też musiano by uznać wolę mieszkańców Ochli i do odłączenia by nie doszło. Czy więc konsultacje w Ochli starano się celowo wyciszyć, by frekwencja w Ochli była jak najmniejsza, a tym samym by pozbyć się problemu? Jak mając takich reprezentantów mieszkańcy Ochli mogli liczyć na dbanie o ich interesy, na organizowanie zebrań, informowanie o tym, co się dzieje z należącymi do ich sołectwa gruntami?

Tu dla przypomnienia formularz czerwcowych konsultacji oraz protokół z ich wynikami.

Wiceprezydent Kaliszuk mówi o kole łowieckim, które wyraziło swoje stanowisko odnośnie konieczności pozostawienia niezagospodarowanego pasa na migrację zwierząt, co ograniczałoby przestrzeń zabudowy do około 100 obiektów. Na tę sytuację - wg słów wiceprezydenta - deweloper miał poprosić o zebranie wiejskie (zapewne w Kiełpinie, bo w Ochli takowego nie było), na którym nakłaniał do likwidacji tego pasa, argumentując, że zrobi wiele dla Kiełpina, że jego tereny i Kiełpin to będzie jedna społeczność, że dzięki temu nie wybuduje 100, a 180 domów i przez to jest za tym, by to co zbuduje znajdowało się w granicach Kiełpina. Ale jakim sposobem deweloper budujący dziś osiedle na 180 domów, mógł domagać się likwidacji pasa demarkacyjnego pomiędzy Ochlą i Kiełpinem, i jeszcze uzależniać od tego możliwość wybudowania znacznie większej ilości domów, skoro teren owego pasa nie należy do tego dewelopera! Eurohome Sp. z o.o. buduje swoje 180 obiektowe osiedle po zachodniej stronie traconego przez Ochlę terenu (na poniższej mapie satelitarnej część tę poglądowo oznaczyłem kolorem czerwonym). Jak widać jest to mniejsza część przestrzeni pomiędzy Ogródkami Działkowymi, a polami wsi Kiełpin. Pomiędzy zaś budowanym osiedlem a Kiełpinem, są jeszcze grunty przeznaczone pod zabudowę mieszkalną, nie tylko należące do innego właściciela niż Eurohome Sp. z o.o., ale też na których w chwili obecnej nie prowadzona jest jakakolwiek zabudowa. Tak więc, jeśli jakiś właściciel tamtejszych gruntów był przeciwny wydzieleniu pasa na migrację zwierząt, to nie mógł być to deweloper stawiający tam teraz owe osiedle, bo teren ten go nie dotyczył. Tym samym też Eurohome Sp. z o.o., która wg posiadanego przeze mnie pisma była przeciwna przyłączeniu ich osiedla do Kiełpina, nie mogła uzależniać wybudowania większej ilości domów od likwidacji tego pasa i integracji ich osiedla ze wsią Kiełpin.



Wiceprezydent Kaliszuk mówi natomiast, że deweloper zmienił zdanie dopiero po czerwcowych konsultacjach, i że na pismo dewelopera z prośbą o nie przyłączanie osiedla do Kiełpina, władze Miasta przypomniały mu, że 2 lata wcześniej miał inne zdanie. Poniższe pismo z odpowiedzią dyrektora Departamentu Dzielnicy Nowe Miasto, nie zawiera jakiejkolwiek treści, która miałaby przypominać deweloperowi jego wcześniejsze inne stanowisko. Nic dziwnego, gdyż deweloper ten w ogóle nie chciał połączenia z Kiełpinem, bo jego osiedle nie miałoby z tego żadnych korzyści.


Wiceprezydent Kaliszuk mówi też o mieszkańcach wnioskujących później do władz Miasta o likwidację tego pasa. Według mojej wiedzy (dokumenty na to powinny znajdować się w Urzędzie Miasta lub Departamencie Dzielnicy Nowe Miasto) o brak owego pasa zabiegał właściciel części tamtejszych gruntów, nie będący deweloperem, a mianowicie właściciel działek położonych pomiędzy budowanym osiedlem, a polami Kiełpina (na mapce teren zaznaczony kolorem niebieskim). Pas ten miał biec po jego gruntach, na całej długości granicy z gruntami Kiełpina, począwszy od drogi Ochla-Kiełpin, aż po znajdujące się na południe od niej dwa stawy. Jego szerokość od wschodu miała ponoć wynosić aż 100 m. Tak szeroki pas niewątpliwie bardzo zmniejszałby ilość możliwych do wytyczenia i sprzedaży działek, stąd też dla właściciela części terenu był on niekorzystny. Właściciel argumentował bezzasadność opinii koła łowieckiego, a także atuty urbanistyczne stojące za likwidacją pasa. I tu należy zadać pytanie, czy prawdą jest krążąca opinia, według której, stanowisko koła łowieckiego odnośnie konieczności istnienia owego pasa, zostało podjęte na prośbę jednego z mieszkańców Kiełpina, który co prawda jest zwolennikiem przyłączenia całości spornych terenów do wsi, w której zamieszkuje, ale jednocześnie woli, by nowe domy nie podchodziły nazbyt blisko jego nieruchomości? Jeśli jest to prawdą, zupełnie zrozumiałym będzie, że właściciel gruntów, na których miał przebiegać ów pas, starał się też przekonać mieszkańców Kiełpina, że słusznym jest tego pasa likwidacja. Potrzebę braku bariery pomiędzy przyszłymi mieszkańcami jego działek, a mieszkańcami Kiełpina, argumentował możliwością przyszłej sąsiedzkiej integracji, a nawet korzystania części mieszkańców Kiełpina z uzbrojenia, jakie powstanie na jego działkach (np. kanalizacji). Wiceprezydent Kaliszuk w swojej wypowiedzi nawiązał do tych rozmów, ale przedstawił je nie jako działania mające jedynie na celu zaniechanie powstania tego pasa, ale też jako działania na rzecz przyłączenia terenów tego właściciela do Kiełpina. Ostatecznie pas został z miejscowego planu zagospodarowania usunięty. Zupełną wiec nieprawdą jest, że starania o likwidację pasa, były motywowane chęcią przyłączenia się do Kiełpina. Także większość mieszkańców Kiełpina na pewno była przeciwna istnieniu tego pasa, gdyż akurat dla nich faktycznie stanowiłby on naturalną granicę pomiędzy Ochlą a ich sołectwem, a tym samym zakłócał ich zamiary przyłączenia tej części Ochli do Kiełpina.

Czym innym są konsultacje w związku z uchwaleniem miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego pod zabudowę mieszkalną, czym innym też działania w zakresie uzbrojenia terenu, a czym innym konsultacje odnośnie odłączenia części wsi, która za chwilę będzie kompleksowym osiedlem mieszkaniowym. Wiceprezydent Kaliszuk w swoich wypowiedziach łączy te wszystkie sytuacje niejako w jedno rozciągnięte w czasie wydarzenie. Chaotycznie, nieprecyzyjnie i miejscami zupełnie błędnie przedstawia ich przebieg. Choćby to, że nie rozróżnia poszczególnych właścicieli tamtejszych terenów i ich działań, tylko zawsze tworzy z nich jeden podmiot prawny, mimo że deweloper budujący po zachodniej stronie i właściciel mający działki od wschodniej strony, to zupełnie inni ludzie? Jednemu przypisuje to, co odnosiło się do innego itp. Nie zna sprawy, nie wie o czym mówi, czy też świadomie wprowadza wszystkich w błąd? Jednocześnie co chwilę powołując się na dyrektora Departamentu Dzielnicy p. Mariusza Zalewskiego, czy radnego Tomasza Sroczyńskiego.

 Śmiesznym jest jest uzasadnianie przyłączenia budowanego osiedla do Kiełpina, ze względu na jego znacznie dalszą odległość do centrum Ochli, niż do „centrum” Kiełpina. Wg takiego podejścia, obecni mieszkańcy Kiełpina, ze względu na odległość od Ochli, nie powinni korzystać z ochlańskich: sklepów, szkoły, hali sportowej, kościoła, cmentarza, skansenu, planowanego ośrodka zdrowia. Przecież mają do tego wszystkiego jeszcze od kilkuset do 1,5 km dalej, niż mieszkańcy budowanego osiedla. Czy naprawdę nie widać absurdu takiej argumentacji? I do tego jak mantra ponawiany argument bliskości kiełpińskiego parku, placu zabaw itp. Przecież osiedle będzie miało własne tereny zielone, własny park, a poza tym bliżej stamtąd będzie do lasu niż do kiełpińskiego parku. I jeszcze ten zabawny argument o rezerwacji miejsca na grillowanie w kiełpińskim parku? Panie wiceprezydencie Kaliszuku, co prawda mieszkańcy tego osiedla będą mieli dość małe przydomowe ogródki, ale z całą pewnością grill tam się zmieści. Słusznie też zauważyła radna Anita Kucharska-Dziedzic, że argument odnośnie odległości, jest to prostu formą manipulacji.

Padały też argumenty, że Ochla nie straci finansowo na tym odłączeniu, bo jej fundusz sołecki i tak jest już dziś maksymalny. To prawda, że dodatkowe 500-600 osób (licząc średnio 3 osoby na dom) nie powiększy dla Ochli tego funduszu, gdyż już sołectwo 800 osobowe, uzyskuje maksymalną w danej gminie wysokość takiego funduszu (zgodnie ze wzorem na jego obliczenie, jaki określa ustawa o funduszu sołeckim z lutego 2014 r.). Jednak każdy, kto śledzi ten temat wie, że kwestia funduszy sołeckich i dysponowania nimi przez mieszkańców w drodze głosowań na corocznym zebraniu wiejskim, jest jeszcze w Polsce narzędziem stosunkowo nowym (2009 r. wprowadzenia), a przez to zapewne daleko mu do jakiejś bardziej ostatecznej formuły. Już raz ustawa o nim była istotnie nowelizowana i słychać już głosy o potrzebie dalszych nowelizacji. Z jednej bowiem strony brakuje ponoć środków finansowych na częściową (20, 30 i 40% - w zależności od zamożności gminy) ich refundację przez budżet państwa, z drugiej zaś nie wydaje się sprawiedliwy przelicznik, który każe mieć ten sam fundusz sołecki zarówno wsi 800 osobowej, jak i takiej, która ma 1500. czy np. 3000 mieszkańców. Tak więc nie możemy tak pewnie twierdzić, że Ochla nic nie straci, bo jeśli zamiast limitu 800 osób, fundusz zacznie być w pełni proporcjonalny do ilości mieszkańców, to Ochla straci na pewno. Co więcej, mogą pojawić się możliwe do realizacji fundusze lub dotacje, które również wprost proporcjonalnie zależeć będą od liczby mieszkańców. Tak na przykład było kiedyś z niektórymi dofinansowaniami unijnymi, albo też choćby z funduszem integracyjnym (tzw. bonusem ministerialnym) po przyłączeniu wiejskiej Gminy Zielona Góra do Miasta Zielona Góra.
Do niektórych spraw, które poruszył wiceprezydent Kaliszuk odnoszę się już w samym moim wystąpieniu, albo też w przypisach, które można znaleźć w załączonej tu wersji tekstowej.

Odnieść się na sesji do tego, co powiedział wiceprezydent Kaliszuk, ze względów proceduralnych już niestety nie mogłem. Dlatego słuszną i kompromisową była sugestia radnego miejskiego p. Tomasza Nesterowicza, aby przełożyć głosowanie nad tą uchwałą na kolejną sesję, wtedy można by było zapoznać się z moim komentarzem do tego, co powiedział przedstawiciel Urzędu Miasta i ostatecznie wyrobić sobie na temat tego sporu zdanie. Niestety tak się nie stało. Wiceprezydent Kaliszuk, odrzucając taką sugestię stwierdził, że cyt.: „Przyszli mieszkańcy tego osiedla, domagają się, aby im przyznać adresy i nazwy tych ulic, a więc musi być przeprowadzony kolejny proces konsultacji, i stąd też coś co było od czterech lat ustalone, dlaczego dzisiaj miałoby być zmieniane”. Po pierwsze tym zdaniem wiceprezydent przyznaje, że mam rację, że zeszłoroczne czerwcowe konsultacje społeczne były tylko fikcją, skoro już cztery lata temu było wszystko ustalone. Po drugie, jacy przyszli mieszkańcy budowanego osiedla domagają się adresów i nazw ulic? Co więcej wiceprezydent w swojej dodatkowej wypowiedzi ok. 2:35:40 mówi nawet cyt.: „mieszkańcy już są, zawarli umowy kupna-sprzedaży”. Przecież tam jeszcze domy nie mają swoich właścicieli i nie było żadnych umów kupna-sprzedaży! Deweloper ten działa w ten sposób, że na razie klienci podpisują z nim tylko umowę rezerwacyjną, która ma luźno (skoro nawet wpłata rezerwacyjna w wysokości 5 tyś. zł może zostać zwrócona) zobowiązywać do umowy przedwstępnej, jaka ma być podpisana po wybudowaniu domu, zaś ostateczna umowa kupna-sprzedaży ma mieć miejsce, po ostatecznym zaakceptowaniu wykończenia zarezerwowanego domu. Dowiedzieć się o tym można choćby ze strony internetowej dewelopera. Tak więc kilkumiesięczna zwłoka w ustaleniu ulic, nikomu nie pokrzyżuje jakichkolwiek planów. Tym bardziej, że oddanie pierwszych kilkunastu domów planowane jest dopiero najwcześniej na wrzesień b.r.

W dalszej części sesji wypowiedział się też radny miejski p. Tomasz Sroczyński. Nie silił się na jakiekolwiek argumenty, wystarczyły mu nieuprawnione insynuacje, cyt.: „pan Towpik nagle robi niesamowitą można powiedzieć burzę, chce zawrócić bieg rzeki, kompletnie tego nie rozumiemy, z uwagi na to nawet nie pojawił się, nie zadzwonił do nas, nie napisał maila, że chce się spotkać, że są jakieś problemy. Wydaje mi się, że pan radny chciałby teraz zaistnieć” i dalej „nowi mieszkańcy czekają na adresy i trzeba to jak najszybciej przegłosować. Chyba że pan jest tu obrońcą deweloperów, bo jedyny argument to jest deweloper, który zgłosił się do Pana”.
Jak można twierdzić, że jest się sprawą zaskoczonym skoro: ja i inne osoby poruszały problem od przełomu czerwca i lipca u.r. na grupie facebookowej Nasza Ochla; także ja i inne osoby podnosiliśmy to na zebraniu sołeckim 4 września u.r.; pisałem o tym na swojej ulotce wyborczej; poruszyłem ten temat w rozmowie z wiceprezydentem Kaliszukiem, jaka miała miejsce 5 listopada u.r. na osiedlu Ostoja w Ochli (podczas tamtejszego protestu odnośnie budowy kurników), gdzie był także obecny sam radny miejski Sroczyński; złożyłem 25 stycznia b.r. interpelację podczas sesji Rady Dzielnicy odnośnie unieważnienia konsultacji. Jednak wg p. Sroczyńskiego nikt nic nie wiedział, jakbym raptownie urwał się 29 stycznia b.r. z zeschłej już choinki i nawiedził Radę Miasta z nieistniejącym problemem.
Nigdy też nie miałem zamiarów, by na tej sprawie się promować. Powiem więcej, zupełnie nie planowałem zostać dzielnicowym radnym. Są osoby, które mogą potwierdzić, że oferowano mi miejsca na listach wyborczych do Rady Miasta, ale odmówiłem. Są też świadkowie, którzy mogą potwierdzić, że szukałem, a nawet zachęcałem co najmniej kilka osób do tego, by wystartowały z Ochli w wyborach do Rady Dzielnicy (z mojego 21 okręgu). I dopiero wtedy, kiedy wszystkie te osoby odmówiły kandydowania, i kiedy zaistniała sytuacja, że do Rady Dzielnicy mogą z Ochli dostać się właśnie osoby, które są współodpowiedzialne za tę całą sprawę oraz za inne szkodliwe dla mieszkańców Ochli działania (już niejednokrotnie o tych sprawach choćby na Naszej Ochli mówiłem, a niedługo poinformuję o kolejnych…), wtedy ostatecznie stwierdziłem, że sam powinienem kandydować (kilka dni przed terminem rejestracji kandydatów). Więc niby co taka promocja miałaby mi dać? Chyba tylko stratę ogromnej ilości czasu, kosztem mojej pracy zawodowej i naukowej. Bo już samo zredagowanie niniejszego tekstu, będącego komentarzem do tego, co się działo podczas sesji Rady Miasta, wymagało znacznie więcej czasu niż pół godziny. Bynajmniej 948 zł diety w żadnej mierze nie rekompensuje czasu poświęconego na działalność radnego dzielnicowego, o ile oczywiście radny podchodzi do swojej funkcji poważnie i rzeczywiście stara się działać na rzecz dobra społeczności, którą reprezentuje. Nie będę już tu rozwijał tematu o tym, kim tak naprawdę są radni dzielnicy dla władz Miasta i przynajmniej części radnych miejskich oraz jak są przez nich traktowani, bo to poniekąd widać już z zapisu tej sesji.
Zarzut działania na rzecz dewelopera, który próbował już w swym wystąpieniu sugerować wiceprezydent Kaliszuk i który już wprost wypowiedział radny miejski Sroczyński, wygląda na kolejną manipulację, mającą podważyć moją wiarygodność i istotę problemu. Żaden deweloper do mnie się nie zgłaszał, wręcz przeciwnie, to ja pytałem przedstawicieli Eurohome Sp. z o.o., jaki mają pogląd w przedmiotowej sprawie, to ja prosiłem ich o udostępnienie dokumentów. Również to ja pierwszy skontaktowałem się z właścicielem działek budowlanych, leżących pomiędzy osiedlem a Kiełpinem. Czy badając sprawę miałem poprzestać na tym, co przekaże mi o niej wiceprezydent Kaliszuk i radny Sroczyński? Ani Eurohome Sp. z o.o., ani właściciel większości pozostałych działek, nigdy nie próbowali wpłynąć na moje działania.

W wyniku podjętego głosowania za przyjęciem uchwały było 16 radnych miejskich (w tym mieszkający w Ochli p. Filip Czeszyk), wstrzymał się od głosu 1 radny (wspomniany p. Tomasz Nesterowicz), przeciwko podjęciu uchwały była tylko 1 osoba p. Anita Kucharska-Dziedzic. Pozostałych 7 radnych nie wzięło udziału w głosowaniu. Tu link do podjętej uchwały nr IV.64.2019 oraz do wyników głosowania.



= = = = = = = = = = = = = = = 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz, ukaże się on, po jego zatwierdzeniu przez moderatora.